Większość firm, myśląc o bezpieczeństwie cyfrowym, inwestuje w antywirusy, firewalle i standardowe ubezpieczenie cyber. To absolutnie kluczowe kroki - te narzędzia i polisy zostały zaprojektowane, by chronić firmę głównie przed atakami na jej infrastrukturę i dane. Pokrywają koszty odtworzenia systemów po ataku ransomware, wspierają w obsłudze prawnej naruszenia RODO i pomagają zarządzać kryzysem wizerunkowym.
Ale co, jeśli celem hakera nie jest paraliż, ale cicha i precyzyjna kradzież pieniędzy z Państwa konta?
To właśnie scenariusz - często wynikający z udanego phishingu na pracownika działu finansów - odsłania fundamentalną lukę w ochronie. Haker, który włamuje się do sieci tylko po to, by zlecić przelew, niekoniecznie powoduje szkodę, którą zdefiniowano w klasycznej polisie cyber. Tam definicja straty jest często powiązana z kosztami odtworzenia danych lub roszczeniami osób trzecich. W takiej sytuacji, mimo posiadania aktywnej polisy cybernetycznej, mogą Państwo usłyszeć, że bezpośrednia kradzież gotówki nie jest objęta zakresem. Zostają Państwo z pustym kontem i poczuciem, że tarcza miała dziurę, o której nikt nie powiedział.
28/08/2025
20/08/2025